Najpierw się pochwale. Dzięki szybkim trybikom swojego umysłu oraz niezwykle sprawnej pomocy ludzi, z którymi mam szczęście pracować, udało mi się dzisiaj uratować dzieciaka, a raczej jego nogę przed kalectwem … i tyle więcej nie piszę J
A teraz w temacie głównym.
Jakoś tak to już w moim życiu jest, że po prostu muszę mieć osobistego wroga. Jak tak dobrze pomyśleć to jest to wspaniała instytucja zachowania zdrowia psychicznego. Dzieje się tak, bo osobistego wroga można obwiniać o:
- niekorzystny wygląd (bo stresuje kobietę)
- niepowodzenia wszelkie (bo tak)
- niską pensję (bo jakby go nie było to więcej do podziału)
- kłopoty małżeńskie (akurat nie mam, ale jakby były to też J)
- brzydką pogodę
- pijanych kierowców
- zepsuty samochód
… i plagi egipskie, oraz inne rzeczy dziwne i niezwykłe.
A jak już mamy winnego to dalej gnębić, kanapki schować, zadzwonić o 3 w nocy, bo "taki fajny przypadek przyszedł" w domyśle - może chce zobaczyć. Wyzwala to w człowieku niezwykłe odczucie przyjemności, zwłaszcza jeśli samemu ostatnio leciało się dopinając gatki na pilny wyjazd ... którego nie było, czy gnębiąc prawie 300 ludzi szukało winnego wypicia ostatniego Red Bulla. J
Tak, osobisty wróg znacząco pomaga odreagować stresy wszelkie, zwłaszcza jakimś dziwnym trafem jest naszym dobrym kolegą, który rozumie, że jak baba ma zły dzień to ktoś po prostu MUSI oberwać. ;-)
7 komentarzy:
nic tylko gratulowac udanej akcji i... osobistego wroga :)
też sobie poszukam...
tez mam takiego wroga :) nawet stan polskiej gospodarki to jego wina :) ale wszystko ze spokojem przyjmuje na klate
A jakby Ci tego wroga zabrakło to pamiętaj o Starym doktorze. Moja objętość pozwala, bez szkody dla samopoczucia i zdrowia (mojego i wrogoposzukiwacza) przyjąć każdą ilość negatywnych emocji. A i ukojenie łagodnością wrodzoną (tak charakterystyczną dla >puszystości<)gwarantowane.
P.S. Trochę się opuściłem w komentarzach ale dowalili dyżurów a i sytuacja osobista nader ostatnio skomplikowana (czasochłonnie) gościć aktywnie na Twoim bloogu nie pozwala. Sorry.
ale za to się Stary Doktór pojawił, mnie też brakowało...
Nie wolno odpuszczać w komentarzach :-(
To ja tu gnam po dyżurze i wpółślepa wyciskam mądrości (no, dobra czasem bredzę...:-)) to jakaś gratyfikacja mi się należy.
... tak więc marsz do komentowania ;-)
Doktorze ! ,aż POJAŚNIAŁO na bloogu od czułej gotowości bycia "wrogiem zastępczym".Jesteś kompletnie zrehabilitowany,pomimo nieobecności .Mam tylko jedną wątpliwość:od kiedy to "puszystośc"przekłada się na łagodność ?.Jakieś badania naukowe potwiedziły to ? Protestuję w imieniu prawie ! chudych !!!
Oby w osobistych problemach "starczyło Ci siły do walki"."ODWAGI!",powodzenia i wiecej czasu.
Jako posiadaczka pary ptaków w charakterze odgromników nie odważam się nastawać na ich gabaryty,bo by zeszły,a innego wyjścia nie szukam.W razie czego..worek u sufitu wystarczy. Nie utuli,ale zawsze coś...
DO KOMPLETU brakuje mi! tu tradycyjnie wściekłej Mościkowej szarży na Starego Doktora,lub Olenę, /zęby jadowe stracił,czy co ?/.Ja rozważę do której frakcji dołączyć,poziom cukru we krwi nie jest constans,of kors.
Prześlij komentarz