25 lutego 2008

… szkoda



Wczoraj w głównym wydaniu "Faktów" pojawił się news "SOR to nie przychodnia", i tak jakoś smutno mi się zrobiło. Tyle się ostatnio w mojej pracy dzieje, po prostu cuda-wianki na każdym kroku, Aż pisać się chce. Zwłaszcza, że pisząc poprzedni blog miałam nadzieję, że może pokazanie prawdziwego (a przynajmniej tak jak ja je postrzegałam) życia ratownictwa, coś zmieni. Ludzie zaczną mniej negatywnie odbierać medycynę, może zrozumieją na czym polega ta praca i ile emocji wymaga. A ja będę miała miejsce spustu nagromadzonej adrenaliny i wymiany poglądów z bracią medyczną oraz życzliwymi lub nie obserwatorami.


Jednak nie mogę … szkoda L

21 lutego 2008

Nowy wymiar



Uhhh, porządnie zapracowałam na swoje pieniądze. Na wczorajszym dyżurze wyratowałam chyba cały świat i kilka innych planet, których nawet nie zauważyłam. W każdym razie odkryłam nowy wymiar zmęczenia, co to da się porównać chyba tylko do wejścia na wielgachną górę kiedy człowiek po krótkiej chwili głębokiej satysfakcji, zamiast podziwiania widoków rzyga ze zmęczenia i dzwoni po GOPR aby go z tej cholernej góry zabrał.

W każdym razie stwierdziłam że mi się należy i wybrałam się do mojej ukochanej kosmetyczki, w której gabinecie zdarza mi się odsypiać ciężkie dyżury. J


Wyobraźcie sobie – człowiek tak zmęczony, a nawet zasnąć nie może, bo ciągle na adrenalinie, tu kładzie się na łóżeczku zostaje utulony miękkim kocykiem, w tle muzyczka, i zaczyna się trwające dwie godziny myzianie po buzi różnymi cudnie pachnącymi mazidłami. A do tego moja pani Iza wykazuje dużo zrozumienia dla zmęczonych doktorów i jak już człowiek sobie kimnie to wręcz na paluszkach chodzi aby nie obudzić. No po prostu bomba – tak więc tę formę zdrowego egoizmu polecam wszystkim zapracowanym, zwłaszcza tym którym zdarza się odnaleźć w pracy nowy wymiar.


Mnie to zawsze stawia na nogi … i całe szczęście bo jutro znowu dyżur J

17 lutego 2008

KOCIE ŚWIĘTO


Z OKAZJI ŚWIATOWEGO DNIA KOTA NAJLEPSZE ŻYCZENIA WSZYSTKIM KOTOM, KOTKOM I KOCIĄTKOM
ORAZ ICH JAKŻE CIERPLIWYM KOCIARZOM
OLENA

11 lutego 2008

Idą Walentynki



Kot jak wiadomo stworzenie przemyślnie złośliwe a do tego jak zechce potrafi wydobyć z siebie odgłosy sprawiające że zakręcają się włosy na plecach J.


Spałam sobie samotnie delektując się snem w którym jestem posiadaczką zaj… dużego pokoju pełnego książek (a jestem nałogową czytaczką), gdy nagle uszu mych doszedł rozdzierający ryko-szloch zza okna. Cudny sen natychmiast prysł, a ja etatowy obrońca uciśnionych wyrwałam z łóżka boleśnie przywalając kolanem w jego jakże kanciasty brzeg, aby ratować kolejną babcię. Niestety mimo wykonanego z poświęceniem kulawego sprintu do okna nie udało mi się zauważyć ani potencjalnego sprawcy ani ofiary.


- Czyżby omamy i otaty mi się przytrafiły?


Rozważania tego typu o drugiej nad ranem zazwyczaj nie najlepiej świadczą o zdrowiu psychicznym nocnego filozofa, na szczęście jako ratunek dla mojej nadwątlonej poczytalności zza okna rozległ się kolejni szlocho – kwik po czym na trawniku przełknęły dwa cienie goniąc trzeciego. I tak patrząc w okno poczułam, że aż mi się ciepło z ulgi zrobiło, że jednak pod dekielkiem wporządku…


… ciepło?


… ciepło!?


… O jasna cholera!


Zapomniałam że Nikita również obserwował przez szybkę niepokojące zjawisko, i tak się chłopak zdenerwował, że nie może dobrać się do panny i pogonić obcych kocurów ze swojego terenu, że z tych nerwów obsikał szybę, parapet i przy okazji moje ręce J


… no tak – pomyślałam sobie – Walentynki idą.


I o drugiej nad ranem zajęłam się sprzątaniem kociego afektu.

7 lutego 2008

Kamuflaż ;-)

No nie mogę sobie odmówić ;-)

Na śledziku byłam … tam gdzie zazwyczaj J

I jak to na "imprezie" ganiałam szacownych obywateli nadużywających trunków wszelkich.

Przy okazji wyszło trochę zamieszania, bo jakoś tak udało nam się złapać nie tego co trzeba, o czym gromko przypomnieli nam zgromadzeni obserwatorzy. Trzeba mu przyznać bronił się biedak dzielnie, ale jak już padnie zadanie bojowe "pomóc człowiekowi" to nie ma zmiłuj. A ten akurat pierwszy na trasie się napatoczył. J

Jak pech to pech…