Właśnie dowiedziałam się z telewizji o kolejnym wypadku karetki, tym razem na Podkarpaciu. Zginęły 4 osoby – wszystkie z karetki. Ponieważ 50% swojego czasu spędzam właśnie w "wozach bojowych" zatrzęsło mną szczególnie. Wygląda na to że wybrałam zawód wysokiego ryzyka. Tak niedawno zginął kolega z karetki w Gdańsku, później ekipa karetki z Wrocławia, a teraz to. Wszyscy uważają, że to policjanci i strażacy mają niebezpieczne zawody, a ratownictwo TYLKO leczy ludzi. Tymczasem to TYLKO to często jazda z narażeniem życia czterech osób często nie dlatego że trzeba, tylko dlatego, że ktoś uznał, że mu się należy. A i tak nadstawiamy karku, bo z wyboru dajemy w zastaw swoje bezpieczeństwo oby wygrać ze śmiercią życie pacjenta. Szkoda tylko, że decydenci tak wolno uzupełniają nam bezpieczny sprzęt. Z własnych doświadczeń i rozmów z kolegami wiem, że znaczna część tego czym jeździ ratownictwo to stare dezele trzymające się kupy dzięki taśmie klejącej i staraniom kierowców. Za to limuzyny nie mogły mieć więcej niż określony przebieg kilometrów …
24 listopada 2007
Zawód wysokiego ryzyka
22 listopada 2007
Samochodowy doktor potrzebny od zaraz!
A do tej pory jak ktoś z was mi się zaśmieje na drodze, na widok "drżącego" samochodu, to wyjdę i pokażę srogi gniew kierowcy bombowca – tak więc pokerowe miny kierowcy, zwłaszcza jak was coś dziwnego klekocząc wyprzedza (… albo jak coś klekoczącego będziecie wyprzedzać J)
20 listopada 2007
... się zrobił wibrator
18 listopada 2007
Jasio Wędrowniczek i Bardzo Ważny Mecz
No, w końcu w domu. J I tak któregoś dnia w wieku ok. 10 lat zostałam edyktem rodzicielskim posadzona przed telewizor co bym wciągnęła się w arkana tego cudnego sportu. Po 45 min. zaczął mnie boleć zadek, a meczu i tak za cholerę nie rozumiem, więc jako dociekliwe dziecko pytam: - Mamo, a ten w zielonym to kto? - To zawodnik zespoły X, dziecko. No dobra a co dalej, więc pogłębiam. - Mamo, a ten w czerwonym to kto? - To zawodnik drużyny Y, dziecko. Wciąż niezaspokojona pogłębiam. - Mamo, a ten w tym czarnym , to kto? - !!&%@!! … to sędzia, dziecko! I tym oto sposobem wkurzona rodzicielka zrezygnowała z prób usportowienia swojej niereformowalnej córki. Od tej pory na NIEZWYKLE WAŻNE MECZE mam przygotowany oddzielny pokoik, ku wzajemnej uldze J.
Ale do rzeczy… objeżdżając Polskę nie omieszkałam zawitać do rodzicielki. Bardzo się ucieszyła, co w wykonaniu mojej mamy nieodmiennie wiąże się z przytulaniem córy i obkarmianiem zięcia pieczonymi kurczakami. I tak się akurat złożyło, że w sobotę transmitowali BARDZO WAŻNY MECZ, a że mama - kibic, tata - kibic i nawet mąż – kibic, to co mi było bidulce robić. Zaszyłam się w drugim pokoju i pogłaśniając telewizor w celu zrozumienia filmu wysłuchiwałam ryków radości dobiegających z salonu. Jakoś nigdy nie udało mi się zrozumieć tego sportu. Nie żebym nie próbowała, a raczej rodzicielka próbowała zrobić że mnie kibica.
15 listopada 2007
Ostra jazda
… a tu nagle zza kierownicy podnosi się blond główka pewnej pani, która prostując się na siedzenie pasażera z szerokim uśmiechem ociera usta… !!!!!!
… uniknęliśmy zderzenia, kierowca merola zdążył się naprostować na swój pas (głównie dzięki temu, że kolega opony na asfalcie zostawił).
… a co tak pana kierowcę zdekoncentrowało … domyślcie się sami J
12 listopada 2007
O matko!
Kurs jest świetny... doktory odjazdowe się zjechali, i wymieniają poglądy ...
... tylko ile jeszcze moja wątroba wytrzyma ... ale się staram, nie przyniosę wstydu macierzystemu oddziałowi.
Niech nikt nie gada, że u nas mięczaki pracują :-)
Szkoda tylko, że nawet 2kace przy tej ilości słabo działa ;-)
11 listopada 2007
wycieczka edukacyjna
6 listopada 2007
okrutna starość :-(
Wróg osobisty
Najpierw się pochwale. Dzięki szybkim trybikom swojego umysłu oraz niezwykle sprawnej pomocy ludzi, z którymi mam szczęście pracować, udało mi się dzisiaj uratować dzieciaka, a raczej jego nogę przed kalectwem … i tyle więcej nie piszę J
A teraz w temacie głównym.
Jakoś tak to już w moim życiu jest, że po prostu muszę mieć osobistego wroga. Jak tak dobrze pomyśleć to jest to wspaniała instytucja zachowania zdrowia psychicznego. Dzieje się tak, bo osobistego wroga można obwiniać o:
- niekorzystny wygląd (bo stresuje kobietę)
- niepowodzenia wszelkie (bo tak)
- niską pensję (bo jakby go nie było to więcej do podziału)
- kłopoty małżeńskie (akurat nie mam, ale jakby były to też J)
- brzydką pogodę
- pijanych kierowców
- zepsuty samochód
… i plagi egipskie, oraz inne rzeczy dziwne i niezwykłe.
A jak już mamy winnego to dalej gnębić, kanapki schować, zadzwonić o 3 w nocy, bo "taki fajny przypadek przyszedł" w domyśle - może chce zobaczyć. Wyzwala to w człowieku niezwykłe odczucie przyjemności, zwłaszcza jeśli samemu ostatnio leciało się dopinając gatki na pilny wyjazd ... którego nie było, czy gnębiąc prawie 300 ludzi szukało winnego wypicia ostatniego Red Bulla. J
Tak, osobisty wróg znacząco pomaga odreagować stresy wszelkie, zwłaszcza jakimś dziwnym trafem jest naszym dobrym kolegą, który rozumie, że jak baba ma zły dzień to ktoś po prostu MUSI oberwać. ;-)
3 listopada 2007
Szczyt inteligencji
Jakąż rozkoszą dla takiej gadżeciary jak ja jest nabycie nowego telefonu. To nic, że za pół roku będę korzystać tylko z jego podstawowej funkcji jaką jest dzwonienie, ale teraz te wszystkie bajerki – po prostu czysta ekstaza. Jak to zwykle że mną bywa nie czytałam instrukcji obsługi… bo i po co. Do wszystkiego i tak musze dojść metoda prób i błędów – inaczej nie ma pełnej satysfakcji z odkrywania nowych lądów. I tak jak już nauczyłam się robić zdjęcia, łączyć z netem czy wysyłać maile – spędziwszy na tym TYLKO cały dzień – zapragnęłam że wszystkimi znajomymi podzielić się ta radością. Napisałam więc elegancki sms opatrzony ślicznym obrazkiem, jak to posiadam nowy numer telefonu i teraz to dopiero będę do nich dzwonić…
Chwile po wysłaniu dostałam pierwszą odpowiedź … od mamusi
"Gratulacje, ale kim jesteś…?"
Zasmuciłam się wielce, pogodziłam się z faktem że moją niezwykle inteligentną i żwawą rodzicielkę dogonił ten … no , jak mu tam … Alzheimer.
Aby mamusi nie smucić odpisałam, że starsza córa się przypomina…
… wtedy przyszedł drugi sms…
"Świetnie, ale kto ty?"
No dobra zmówili się czy co? Nie wiedza kto do nich dzwoni?...
I wtedy właśnie mnie olśniło J, nie wiedzą kto do niech dzwoni, bo po to właśnie im numer wysyłam, a jako osoba o wysokiej inteligencji zdobyłam jej szczyt … zapominając się podpisać.
Cóż, dogonił mnie ten … no , jak mu tam … Alzheimer J.