19 kwietnia 2008

Dobry uczynek ;-)



Siedzimy sobie w domu z Misiem zawirusowane oba (jak ktoś miał już w łóżku rozłożonego wirusem 100% faceta, to wie jaki krzyż pański przezywam J). Nagle dzwonek do drzwi, zwlekłam się, otwieram, a za drzwiami dwójka ok. 6-7-letnich młodzieńców.


I zadają mi sakramentalne pytanie.


- Ma Pani jakieś śmieci?


… z lekka zgłuszona postulatem zaczęłam się zastanawiać o co do jasnej … chodzi. Dzień Ziemi mają czy co?


Młodzieńcy widać zorientowali się, że chyba nie tak zaczęli, bo rozwijając jeden przez drugiego opowieść w końcu wydusili że:


-Chcą dobry uczynek zrobić…


-… a tak w ogóle to na urodziny dla kolegi zbierają, i mają już 5 zł a składają się po 15 i jeszcze im brak…


- … jak nie mam śmieci to mi wycieraczkę wytrzebią, albo co innego…


- … bo oni tak bardzo chcą na te urodziny iść. J


Pokonana mnogością argumentów i chęcią do uczciwej pracy dałam chłopakom wycieraczkę do wytrzepania i dołożyłam na te nieszczęsne urodziny.


Bo trzeba wspierać młodą inicjatywę , zwłaszcza jeśli nie żebra a próbuję uczciwie zarobić, … nawet jeśli nazywa to dobrym uczynkiem.

12 kwietnia 2008

Ale mnie zawirusowało ;-(



Nie ma nic piękniejszego w życiu jak przyjechać do domu po dyżurze, zmierzyć sobie gorączkę i przekonać się, że w zasadzie czas umierać. J


I tak siedzę sobie teraz "pociągająca", eksperymentuję In vivo z lekami przeciwgorączkowymi, tylko po to aby przekonać się iż najbardziej polecane specyfiki faktycznie zbijają temperaturę z 39 do … 38 co kompletnie nie zmienia odczuć towarzyszących czyli między innymi syndromu ZBCC, ZBG dobrze , że choć zespół przewlekłego niedorżnięcia w tej chorobie nie występuje J.


Jednak co się będę przejmować – pozostają metody alternatywne – zimny prysznic i inne. Dla zdesperowanych polecam bo choć metoda z lekka traumatyczna to jednak skuteczna no i … higieniczna.


Złośliwością losu jest jednak fakt, że akurat kiedy impulsy śmigają mi po neuronach jak pijak po polu, to mam do przygotowania bardzo naukowa prezentację na poniedziałek , no i oczywiście cały tydzień zawalony dyżurami, więc nawet nie ma jak zwolnienia wziąć J a pewnie czeka mnie spotkanie z tym co mi tego wirusa dał…


… bo ci co mówią że lekarz nic od pacjenta nie bierze to kłamią. Zawsze można coś dostać, jak nie gruźlicę, wszawicę, to chociaż grypą poczęstują J

5 kwietnia 2008

Pożalę się trochę… znowu… ;-)



Dostałam wczoraj nadprogramowy dyżur… dostałam , dobre słowo. Raczej zadzwoniła do mnie dyspozytorka o 11 w południe oznajmiając że jako japoński ochotnik MAM dziś dyżur i już.

Szlag, by to trafił, ani jedzonka, gaciów na zmianę , ani nawet szczoteczki do zębów nie miałam, ale co było robić…

I jak mi ktoś jeszcze powie, że na dyżurach lekarze śpią, to łep ukręcę przy samej dupie!!!

Zharcowałam się na tym dyżurze jak koń na westernie, nogi mnie od leczenia bolały tak śmigałam między gabinetami a oko zamknęłam może wszystkiego zbierając 2,5 godziny, bo jakoś tak hurtowo się nam w lecznictwie zrobiło.

Piszę to nie bez powodu, jak już na rezerwie energetycznej dojechałam do domu, napiłam się kawusi (Misiowy ratunek już czekał że śniadankiem i napitkiem J) i zaczęłam przeglądać wiadomości poranne w necie to co było na pierwszej stronie portalu:

http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/news.php?id_news=27478


Cudny artykuł pewnej pani pod tytułem "Pogotowie pomaga, ale czemu tak bezdusznie?"


No szlag trafia i cholera bierze! Jak przeczytacie zrozumiecie sami czemu.


No, a jak już się pożaliłam , to idę spać.