6 listopada 2007

okrutna starość :-(



(Stefan, kot mojej mamy, którego nie było by między nami gdybym kilka lat wstecz nie nurkowała w śmietniku za piszczącą reklamówka, bo właśnie tak zawiniętego tygodniowego kotka, ktoś wyrzucił do kontenera na śmieci)




Nie rozumiem ludzi krzywdzących zwierzęta. Nie rozumiem też takich, którzy dla własnej wygody oddają zwierzę do uśpienia - bo stare, chore, bo wymaga troski i zaangażowania większego niż napełnianie miski czy wyprowadzania na spacer. To, co zmusiło mnie do tego typu refleksji to fakt, że w lecznicy weterynaryjnej byłam świadkiem oddawania do uśpienia zwierzaka - bo niedowidzi i czasem ze starości do kuwety nie zdąży. Na szczęście weterynarz dał zwierzakowi szansę dożycia swego naturalnego kresu, choć miało to być w schronisku dla zwierząt.




Kto nie szanuje życia, nie może żądać szacunku dla siebie. Wiele razy jeżdżąc po wsiach byłam świadkiem nieludzkiego traktowania wiejskich zwierząt, które dla swoich właścicieli były niczym więcej jak rzeczą o określonej wartości lub bezwartościowym śmieciem. Wiele razy dane mi było zwracać uwagę, że skoro wymagają troski i opieki dla swoich cierpiących bliskich to powinni zrozumieć, że ich zwierzęta cierpią nie mniej na zbyt krótkim (50cm.) łańcuch, czy w 30 stopniowym upale bez dostępu do wody. Niestety w większości potakujących twarzy widziałam jedynie pustkę i pogardę dla "pańci z miasta" i jej fanaberii.




W moim domu oraz domu moich bliskich zwierzę jest członkiem rodziny. A rodziny się nie bije, nie głodzi, opiekuje się w chorobie i towarzyszy w odejściu. I nic nie usprawiedliwia zakończenia życia przed czasem, a już na pewno nie to że właściciel "nie może patrzyć jak się zwierze męczy".


Smutna ta moja dzisiejsza odpowiedź, ale i smutny dzień kiedy zwierzak, który przeżył z ludźmi całe swoje życie nagle trafi do klatki (unikając o włos śmierci) tylko dlatego że jest stary i nagle stał się zbędny i niewygodny.




Pewna mądra kobieta powiedziała, że chcąc poznać charakter człowieka wystarczy popatrzeć jak traktuje zwierzęta, a dokonane dobro czy zło wraca do twórcy po trzykroć. Warto o tym pomyśleć zanim w imię własnej wygody i dobrego samopoczucia wyda się wyrok na swojego domownika.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Sporo w tym prawdy,Pani Doktor. Ale z tym usypianiem zwierzaków to nie do końca się zgodzę.
Mieliśmy kiedyś kotkę-śliczną czarnulkę, która do nas trafiła po śmierci swojej właścicialki.Niestety, mimo szczepień zachorowała na wirusowa białaczkę kocią i gasła z dnia na dzień. Choroba była śmiertelna,rozwinęła sie ciężka anemia, dołączyła niewydolność nerek. Staralismy się jak było to możliwe, kroplówki w domu, leki przeciwbólowe, masowanie brzuszka przy zaparciach. Ale kiedy Nusia nagle dostała niedowładu tylnych łapek i zwieraczy,polączonych z błagalnymi miaukami o ratunek,poprostu-nie mogliśmy patrzyc się na jej cierpienie, które i tak prowadziło do końca.W środku nocy pojechaliśmy do lecznicy i Kicia zasnęła.I jestem pewna,że to była z naszej strony dobra decyzja.

Anonimowy pisze...

Kotlinko,z pewnością choroba,była rozległa i decyzja słuszna.
Natomiast znam przypadek kociny potrzelonej przez zwyrodnialca.Po wypadku nastapił paraliż tylnych łapek,operacja wykluczna.Po kilku tygodniach cierpliwej miłości,kocica dostała szansę na życie.I pokazała co potrafii: prześciga wszystkich kocio-domowników do michy,gania po trawie,wlokąc łapki.Trzeba ją tylko "uciskowo" wysikiwać.Nigdy nie płakała,podobno koty w przeciwieństwie do psów,cierpią w milczeniu.
Namiętnie oglądam Policję dla Zwierząt i wiem,że gdyby były wysokie grzywny.....może ...
Widziałam wstrząsające zaniedbania które leczyli weterynarze,natomiast powaliła mnie wypowiedź psychologa zwierzęcego." możemy pomóc tym zwierzętom w chorobach somatycznych,ale ich psychika nie zawsze może zostać uleczona/są nieufne,bojaźliwe,gryzą ze strachu,a nie złośliwie/BO KTOŚ, KIEDYŚ ZŁAMAŁ ICH DUMĘ !!!!! , jeśli otrzymają zrozumienie i dużo cierpliwości w depresji-NAUCZĄ SIĘ ZNÓW KOCHAĆ."
Malutka dygresja,a jak ludzie łamią innych !!,skoro takie zwierzę.....Sama popełniłam grzech zaniedbania w miłości,wyjechałam na 3 tyg. i zostawiłam moje kanarki pod wymarzoną opieką.Chłopak zamieszkał z nimi,miały wszyskie smakołyki,koncerty fortepianowe,full service.I doigrałam się.Ptak przestał latać,wydziobał z rozpaczy pióra.
Dopiero po 3miesiącach "leczenia" pokazał,że go odzyskuję,wizytując mnie ze sznurkiem w dziobie,na poduszce w łóżeczku.
Teraz już wiem,że zło wraca.Bolało.Nigdy nie sponiewieram ptasiowej DUMY,narażając na tortury psychiczne,niby "ptasi móżdżek".

Przy okazji WYROK człowiek wydaje także na siebie,ale dla własnej wygody i komfortu psychicznego nie zauważa tego.Jak się komuś wyrwało włos,to ze skróceniem o głowę pójdzie znacznie łatwiej..
Trochę się rozgadałam,sorry,ale temat trafiony.

Anonimowy pisze...

Parę lat temu pożegnałem, niestety osobiście usypiając, mojego psa, który towarzyszył mi 17 lat. Nowotwór w obrębie dziąseł i języka uniemożliwił mu przyjmowanie pokarmu. Jak wiesz Oleno, kroplówki niewiele w tym przypadku mogły pomóc. Bardzo cierpiał przy każdym ruchu języka i próbie otworzenia pyska. Środki przeciw bólowe działały już bardzo słabo. Byłem z nim do końca. Sam założyłem mu venflon i podałem morbital. Trzymałem jego głowę głaszcząc go aż zasnął. Zrobiłem tak, żeby bał się jak najmniej, żeby czuł bliski mu znajomy zapach i dotyk mojej dłoni. Był spokojny. Pochowaliśmy go razem z moimi przyjaciółmi, na posłaniu ze świeżej trawy i liści, obok miejsca, gdzie leżą ich zwierzaki. Razem płakaliśmy. Myślę, że dobrze , że nie był sam, że nie zrobił tego jakiś nieznany mu człowiek, z dala od swojego pana. Każdy z nas, chciałby chyba w takiej chwili, czuć w swojej dłoni ciepło ukochanych palców ..............
To prawda Oleno, że ludzi można poznać po ich stosunku do zwierząt ale... niektórzy oprawcy z SS byli miłośnikami kotów i psów ...... Wszystko na tym świecie jest względne....Niestety. I niestety znam ludzi, którym zwierzęta przesłaniają świat tak, że nienawidzą wszystkich dookoła.
Życie, świat uczą nas pokory. Dobrze jeśli o tym pamiętamy.

Anonimowy pisze...

KAŻDEMU życzyć takiego odejścia...
To ja poproszę być psem i między innymi..morbitalu, cokolwiek miałoby to znaczyć.
Życie nie uczy nas pokory,tylko ostrożności:UWAGA ZŁY CZŁOWIEK! WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
I nie wszystko jest względne.Panowie z SS zostali osądzeni i nie broniły ich wygłaskane koty i psy.System wartości jaki przyjmujemy,powoduje,że z pokorą przyjmujemy na klatę "względność świata",albo staramy się złu przeciwdziałać.Pokora może być tylko domyślnym założeniem,że dostaniemy kamień zamiast chleba.Tak na wszelki wypadek,żeby się nie rozczarować.Chyba,że mijamy się w rozumieniu słowa "pokora"?
Warto by też zastanowić się nad ludźmi,którym świat przesłoniły zwierzęta.Może dwunogi złamały ich DUMĘ i uciekają do miłości bezwarunkowej i odwzajemnionej.To infantylne,ale jakże ludzkie.Natomiast jeśli jest to przypadek nieuleczalny lepiej wiać,zanim Zły wygryzie półdupek.
Coś o bezwględności.
"Umówimy się po cichu
z psem wiewiórką i kucykiem
zasłonimy łzę na twarzy
jednym złotym słonecznikiem"
jasne,że ks.Twardowski
I jak tu nie kochać zwierząt !