3 stycznia 2008

Zombie i spółka



Przeżyłam 48 godzinny dyżur Sylwestrowo-Noworoczny na R-ce…


… tak – przeżyłam - to dobre słowo. Nie spałam w ciągu tych 48 ani minuty , cóż jak społeczeństwo baluje to nie ma co liczyć na taryfę ulgową – że akurat tego roku rąk sobie nie pourywają i zapić nie zapiją. Przez cały czas dyżuru kołatał mi się po głowie oglądany kiedyś dokument jak to w Chinach reżim torturował więźniów pozbawiając ich snu, podobno po jakimś czasie ludzie zachowywali się jak zombi, mieli halucynacje i zrobili wszystko za możliwość spania. I to trzymało mnie przy życiu – poczucie że do komandosów to mogłabym mogłabym wstąpić od ręki (o ile nie zabiłbym sie o własne nogi). Ja byłam tuż przed etapem halucynacji, z wyglądem oscylującym pomiędzy zombie a misiem pandą z wyjątkowo podbitymi oczami. Jedno muszę przyznać że przy mojej wrodzonej twarzowej bladziźnie uzyskałam wygląd wyjątkowo dramatyczny i świetnie nadawałam się do spotu reklamowego "Czas pracy lekarzy czyli porzućcie wszelką nadzieje wy co do zawodu wchodzicie".




Ale przeżyłam… co prawda, zaraz po przekroczeniu progu domku wywinęłam orła, na szczęście wprost w ramiona mojego Misia, i to było ostatnie co z "dnia po" pamiętam, ważne że do domu dojechałam i chyba nikogo nie potrąciłam bo krwi na zderzaku nie było widać.




Na szczęście Unia pomogła i to ostatni przymusowy maraton dyżurowy w którym brałam udział J

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

oby nigdy więcej! tylko jak odzwyczaić się od wysokiego poziomu adrenaliny przez większość godzin na dobę... :)

Anonimowy pisze...

Wszystkiego najlepszego w 2008 dla Ciebie, pana Misia, Nikity...no i podwyżki, oczywiście :)

Anonimowy pisze...

będziesz teraz miała nadmiar adrenaliny w nadnerczach, tylko nie zaszkodź Misiowi, skieruj przeciw przedmiotom martwym (np.) Dobrego roku!

Anonimowy pisze...

"z wyglądem oscylującym pomiędzy zombie a misiem pandą z wyjątkowo podbitymi oczami (...) uzyskałam wygląd wyjątkowo dramatyczny"
Chyba nie było aż tak źle? ;)
pozdrawiam