19 stycznia 2008

Osioł na własne życzenie



Jak się po raz kolejny okazało w nieróbstwie żyć nie umiem. Po wejściu dyrektywy unijnej (nalać piwa temu kto ja wymyślił J ), czasu wolnego mi się zrobiło tyle, że zgłupiałam że szczęścia. I w tej właśnie fazie zgłupienia stwierdziłam, że co jak co ale teraz czas na naukę i postanowiłam zdać egzamin z angielskiego. Posiedziałam trochę napisałam długi speech, bo wieści gminne niosły że egzaminatorka lubi jak się o swojej specjalizacji opowiada. Po czym egzamin zdałam lecząc egzaminatorkę z przeziębienia … po angielsku.


Zadowolona postanowiłam sobie odpocząć, a tu siurpryza, czyli zadanie bojowe przygotowania ciekawych przypadków na zjazd towarzystwa medycznego. Ciekawe przypadki to ja i owszem..., tyle że trzeba skompletować dokumentację. Bitwa że szpitalną administracją to z góry przegrana sprawa, co zdobyła to moje, ale chyba czas zacząć leki na nadciśnienie brać, bo bitwa była wielce zażarta.


Teraz siedzę cyzeluję swoje wystąpienie, oczywiście nie mam co na siebie włożyć, bo ja prosty doktor jestem co w jeansach i sweterkach lata, a nie prezenterka pogody. Misio marudzi, że jak siedziałam w pracy to chociaż coś pożytecznego robiłam a teraz mi się tyłek od komputera nie odkleja, i ile razy można poprawiać to samo J


Jak nic oślica że mnie straszna, ale co poradzić taki charakter.


No i oczywiście gratuluje Staremu Doktorowi i Mościkowi "małżeńskiego" stadła, we dwójkę zawsze weselej, tylko uważajcie, bo wiosną bociany nisko latają J.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

już myślałam, że jakiś kolejny maraton dyżurowy się przytrafił ;)

Anonimowy pisze...

Mościku i Stary Doktorze,
realizując dalsze marzenia spróbujcie pamiętać,że "granicą naszej wolności jest cudza krzywda".
Wtedy jest jeszcze cudniej!!
Tylko tyle i AŻ TYLE.
Trudne,ale warto spróbować.
I "serduszka nadziei" znajdą swoich właścicieli w "oceanie SPOKOJU".No chyba,że szlag trafił Galaktykę i to całe ble,ble ... o "głaskaniu serduszka zająca".
/jasne,że bez odbioru/