22 maja 2008

Mały wpis…. ;-)



Jakby powiedział kot w Shreku :'Boże w niebiesiech , cierpię za grzechy moje i wszystkich moich przodków"… czyli mówiąc po ludzku … kaca mam jak smok J


A zaczęło się tak niewinnie …


Misio z okazji długiego weekendu wyjechał do matecznika Jaby zregenerować siły , ja jak zwykle pierwsza dyżurna swojego oddziały zostałam upupiona dyżurami . No ale dzisiaj jednak ten jeden dzień wolnego jest . I tak wczoraj siedziałam w domu planowałam wielkie sprzątanie, gdy nagle , niespodziewanie jak mnie coś nie huknie w głowę …


… to była MYŚL … i niestety z gatunku takich co jak człowiekowi hukną to nie ma zmiłuj . No to chwyciłam za telefon wyciągnęłam przyjaciółkę z ramion ukochanego acz wtedy ciężko zdziwionego chłopa i poszłyśmy na " Spontan Ladys Night" … chyli cholera wie gdzie byle poskakać J.


… Jakby ktoś zahaczył się w Gdańsku i MYŚL go huknęła to polecam " Miast Aniołów" … dają przepyszne Mojito…


… po pierwszym świat wypiękniał… J


… po drugim… wyprzystojniali faceci J


… po trzecim dowiedziałam się że umiem tańczyć Trans, a akrobacje taneczne nie mają już tajemnic…


… po czwartym …


… więcej grzechów nie pamiętam … ale za wszystkie dziś serdecznie i jakże boleśnie żałuję J


No i gdzie do cholery mieszka ta Goździkowa J

10 maja 2008

W zasadzie pożegnanie...

Kochani długo się nie odzywałam więc winna jestem wam kilka wyjaśnień...

Pierwszy powód był taki, że ostatnio jestem bardzo zapracowana, a że zbliżają mi się egzaminy specjalizacyjne ... cóż kto przeżył ten zrozumie ;-)
Drugi powód jest taki, ze o tym o czym bym chciała pisać, pisać nie mogę a że ostatnio moje życie znacząco zawęziło się do pracy to i trochę tematów brak.
No i trzeci chyba najważniejszy powód - straciłam chwilowo serce do pisarstwa i do puki mi się nie wróci (co pewnie za jakiś czas nastąpi) pisać na siłę nie chcę, bo i efekt marny i przyjemność żadna.
......
Tak więc na razie kończę blogową działalność.
.......
Dziękuję wszystkim za to że uczestniczyliście w misiowym świecie ;-)
......
Przyjaciołom których dzięki temu poznałam dziękuje zarówno za dobre słowa jak i celne uwagi.
.......


I pewnie do zobaczenia gdzieś, kiedyś ... miejmy nadzieję już na medycznym blogu ;-)

19 kwietnia 2008

Dobry uczynek ;-)



Siedzimy sobie w domu z Misiem zawirusowane oba (jak ktoś miał już w łóżku rozłożonego wirusem 100% faceta, to wie jaki krzyż pański przezywam J). Nagle dzwonek do drzwi, zwlekłam się, otwieram, a za drzwiami dwójka ok. 6-7-letnich młodzieńców.


I zadają mi sakramentalne pytanie.


- Ma Pani jakieś śmieci?


… z lekka zgłuszona postulatem zaczęłam się zastanawiać o co do jasnej … chodzi. Dzień Ziemi mają czy co?


Młodzieńcy widać zorientowali się, że chyba nie tak zaczęli, bo rozwijając jeden przez drugiego opowieść w końcu wydusili że:


-Chcą dobry uczynek zrobić…


-… a tak w ogóle to na urodziny dla kolegi zbierają, i mają już 5 zł a składają się po 15 i jeszcze im brak…


- … jak nie mam śmieci to mi wycieraczkę wytrzebią, albo co innego…


- … bo oni tak bardzo chcą na te urodziny iść. J


Pokonana mnogością argumentów i chęcią do uczciwej pracy dałam chłopakom wycieraczkę do wytrzepania i dołożyłam na te nieszczęsne urodziny.


Bo trzeba wspierać młodą inicjatywę , zwłaszcza jeśli nie żebra a próbuję uczciwie zarobić, … nawet jeśli nazywa to dobrym uczynkiem.

12 kwietnia 2008

Ale mnie zawirusowało ;-(



Nie ma nic piękniejszego w życiu jak przyjechać do domu po dyżurze, zmierzyć sobie gorączkę i przekonać się, że w zasadzie czas umierać. J


I tak siedzę sobie teraz "pociągająca", eksperymentuję In vivo z lekami przeciwgorączkowymi, tylko po to aby przekonać się iż najbardziej polecane specyfiki faktycznie zbijają temperaturę z 39 do … 38 co kompletnie nie zmienia odczuć towarzyszących czyli między innymi syndromu ZBCC, ZBG dobrze , że choć zespół przewlekłego niedorżnięcia w tej chorobie nie występuje J.


Jednak co się będę przejmować – pozostają metody alternatywne – zimny prysznic i inne. Dla zdesperowanych polecam bo choć metoda z lekka traumatyczna to jednak skuteczna no i … higieniczna.


Złośliwością losu jest jednak fakt, że akurat kiedy impulsy śmigają mi po neuronach jak pijak po polu, to mam do przygotowania bardzo naukowa prezentację na poniedziałek , no i oczywiście cały tydzień zawalony dyżurami, więc nawet nie ma jak zwolnienia wziąć J a pewnie czeka mnie spotkanie z tym co mi tego wirusa dał…


… bo ci co mówią że lekarz nic od pacjenta nie bierze to kłamią. Zawsze można coś dostać, jak nie gruźlicę, wszawicę, to chociaż grypą poczęstują J

5 kwietnia 2008

Pożalę się trochę… znowu… ;-)



Dostałam wczoraj nadprogramowy dyżur… dostałam , dobre słowo. Raczej zadzwoniła do mnie dyspozytorka o 11 w południe oznajmiając że jako japoński ochotnik MAM dziś dyżur i już.

Szlag, by to trafił, ani jedzonka, gaciów na zmianę , ani nawet szczoteczki do zębów nie miałam, ale co było robić…

I jak mi ktoś jeszcze powie, że na dyżurach lekarze śpią, to łep ukręcę przy samej dupie!!!

Zharcowałam się na tym dyżurze jak koń na westernie, nogi mnie od leczenia bolały tak śmigałam między gabinetami a oko zamknęłam może wszystkiego zbierając 2,5 godziny, bo jakoś tak hurtowo się nam w lecznictwie zrobiło.

Piszę to nie bez powodu, jak już na rezerwie energetycznej dojechałam do domu, napiłam się kawusi (Misiowy ratunek już czekał że śniadankiem i napitkiem J) i zaczęłam przeglądać wiadomości poranne w necie to co było na pierwszej stronie portalu:

http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/news.php?id_news=27478


Cudny artykuł pewnej pani pod tytułem "Pogotowie pomaga, ale czemu tak bezdusznie?"


No szlag trafia i cholera bierze! Jak przeczytacie zrozumiecie sami czemu.


No, a jak już się pożaliłam , to idę spać.